Przez kilka sekund wszyscy stali jak wmurowani, usiłując przetrawić dopiero co usłyszane słowa. Jack jest ranny.
Nie. Jack umiera.
- Ząbek! Zabierz Zająca w jakieś ciepłe miejsce, blisko kominka! - ryknął nagle North, a wszyscy dookoła aż podskoczyli na dźwięk jego głosu. - Kevin, Ron, przygotujcie jakieś miejsce dla Jacka, Dzwonek, poślij po Piaska. Raz, raz, RAZ!!!
Wszyscy natychmiast zabrali się do roboty, przez co w Sferze Snów zapanował straszny harmider. Yeti przeganiały się, znosząc ciepłe koce, jakieś materiały, materace, inne przygotowywały jakiś specjalny pokój dla Mroza, elfy kręciły się, jedne usiłując wykonywać swoje zwyczajne "obowiązki", inne próbując "pomagać", co skutkowało tylko dodatkowym rozdrażnieniem Northa. Zwyczajnie zawadzały.
Zębuszka, zaraz po tym, jak Święty zabrał Jacka, zaprowadziła drżącego i słaniającego się z zimna na nogach Zająca do kominka, gdzie pomocnicy przygotowywali już koce i gorącą czekoladę. Biedak prawie zamarzł. Cały drżał. Przypominało to trochę przedśmiertne drgawki. Dookoła nadal latały pojedyncze sople lodu, wyrzucane niekontrolowanie przez Jacka. W pomieszczeniu zaczął nawet padać śnieg. A im głębiej zapadała się strzała, tym mocniejszy stawał się wiatr, który już zwiał z nóg kilka elfów, które podeszły zbyt blisko.
- Jack! Jack, spokojnie! - krzyczał North, trzymając młodego za barki, żeby nie zrobił sobie (lub komuś) krzywdy. Rzucał się na wszystkie strony i nie mogli go uspokoić. Ząbek patrzyła na to wszystko z jawnym przerażeniem w oczach.
- Zając, jak to się stało? - spytała, nakładając na długouchego kolejny koc. Ten zamknął oczy, usiłując opanować drżenie ciała. W pomieszczeniu, pomimo tego, że siedział obok kominka, robiło się coraz chłodniej.
- M...Mrok. Zaskoczył nas. B..byliśmy w Norze. Rozmawialiśmy. On z..zjawił się tak nagle... wszystko przysłonił piach. Kiedy opadł, zobaczyłem Jacka z wbitą w serce strzałą. N...nie potrafiłem mu pomóc. Nie umiałem go o..obronić - powiedział, jąkając się i szczękając zębami z zimna. Wróżka pogładziła jego okryte kocami ramię.
- Spokojnie. Coś na to poradzimy. Opowiesz później - odparła, powstrzymując dalsze wyjaśnienia. Widziała, że szarak nie był w stanie mówić. Sama również narzuciła na siebie jedno z okryć. Jack rozpętał w Sferze Snów niezłą zawieruchę.
- Piasek! Nareszcie! - zawołał North, widząc wlatującego przyjaciela. W pierwszym momencie nad głową Ludka pojawił się znak zapytania, ale wystarczyło jedno spojrzenie na miotającego się pana zimy i panującą dookoła zamieć, żeby wiedzieć, co się stało. Zaraz potem nad jego głową ukazała się mała sylwetka Mroka. North skinął głową z ponurą miną. Piasek podleciał do najmłodszego Strażnika i dokładnie obejrzał czubek strzały, która jeszcze wystawała z jego piersi. Rozpoznał to. Czarny piach. Trucizna. Może jeżeli zdąży ją usunąć... Chwycił za nią i pociągnął, ale nic to nie dało. Oprócz dodatkowego krzyku i większej siły szalejącej dookoła zamieci. Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Co to za diabelstwo? Dotknął czarnego narzędzia jeszcze raz, tym razem próbując zamienić je z powrotem w swój złoty piach. Nie udało się. A przynajmniej nie całkowicie. Zobaczył tylko złote prześwity. Skorzystał z okazji i pociągnął. W akompaniamencie rozrywającego uszy wrzasku Mroza strzała ruszyła się kawałek. Może i udałoby się mu wyjąć ją całą, tylko, że w tym samym momencie Jack szarpnął się z całej siły, przez co Piaskowy Ludek upadł na podłogę. Rzucił stojącemu obok Northowi spojrzenie mówiące "trzymaj go" i zaczął operację jeszcze raz, tym razem wkładając w to więcej swojej mocy. Kolejny kawałek. Wiatr przybrał na sile, przez co nie mogli zobaczyć siedzących nieopodal przy kominku Zająca i Ząbka. Skupił się jeszcze raz. Kawałek. Jeszcze jeden kawałek. Wszędzie utworzyły się zaspy, świat dookoła stał się biały. Piasek jednak wiedział, że pomimo krzyku bólu przyjaciela i własnego wyczerpania, nie mógł teraz przestać. Zebrał się w sobie i jednym, szybkim ruchem wyciągnął strzałę. Z gardła Jacka wydobył się ostatni krzyk i nagle wszystko ustało. Wśród ciszy słyszeli tylko ciężki, chrapliwy oddech Mroza i zmęczonych ratujących go Strażników. Opadający śnieg ukazał im siłę zniszczeń. Wszystko dookoła było oblepione śniegiem. Zaspy, zaspy i jeszcze raz zaspy. Sam Jack był nieprzytomny, a jego twarz wydawała się być jeszcze bledsza, niż zwykle.
Wykończony Piasek opadł na najbliższej zaspie i przetarł dłonią czoło. North zrobił to samo, patrząc z lękiem na Jacka.
- Co to było? - spytał. Wszyscy spojrzeli po sobie. Zza kolejnego śnieżnego pagórka ukazali się Ząbek i Zając. Długouchy nadal lekko drżał, chociaż z jego futra powoli znikał szron, lód i śnieg.
- Mrok. Strzała musiała być zatruta - powiedział ponuro. Piasek natychmiast się poderwał i podciągnął bluzę chłopaka tak, żeby zobaczyć miejsce zranienia. Rana już zaczęła zanikać, ale była czarna. Po prostu czarna plama. North zerknął na to z niepokojem.
- Piasek wyjął strzałę, ale obawiam się, że Jack nadal ma w sobie truciznę - zauważył. Oczy Zająca rozszerzyły się w zaskoczeniu i przerażeniu. Zrzucił z siebie koce i doskoczył do miejsca, w którym leżał Mróz. Rzeczywiście. W miejscu serca widniała czarna plamka.
- Nie. To nie możliwe! Piasek, zrób coś! To może go zabić! - krzyknął. Ząbek położyła mu uspokajająco rękę na ramieniu.
- Zając, spokojnie. Nic się nie dzieje - powiedziała.
- Jak to nic się nie dzieje? Dzieje się! On... on ma w sobie jakąś cząstkę tego czegoś. Musimy to wyjąć!
- Nie możemy - wtrącił się North. Zając spojrzał na niego.
- Jak to?
North wskazał dłonią na pojawiający się nad nimi Księżyc.
- Jak zwykle spóźniony - mruknął nieco zirytowany Zając. Okrągły gość jednak najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi. Rzucił za to blask na czarny punkt na piersi Jacka. Obok pojawił się cień Mroka.
- Trucizna. Tyle już wiemy - powiedziała Ząbek, przyglądając się znakom w zamyśleniu. Te natychmiast uległy zmianie. Ich oczom ukazał się Jack i rozchodząca się po jego ciele czerń.
- Jak można to zatrzymać? - spytał North. W jego głosie słychać było zaniepokojenie, a nawet strach. W tym momencie na zaśnieżoną podłogę padł cień, który układał się w wiadomość od Księżyca. Wszyscy spojrzeli po sobie z zaskoczeniem. Ich podniebny przyjaciel bardzo rzadko komunikował się z nimi w ten sposób. Tylko w wyjątkowych okazjach. Pochylili się nad napisem w skupieniu.
"Jack został zatruty przez Mroka. Tej trucizny nie usuniecie, choćbyście próbowali. Można to zrobić tylko w jeden sposób. Sposób bardzo trudny. Który uda Wam się tylko w kryzysowej sytuacji, kiedy będziecie gotowi. Przepełni Was wtedy energia. Jako Strażników łączy Was wszystkich więź. Więź nie do zerwania. Nie chodzi tu o samą przysięgę. Ale o Waszą wzajemną relację. To dzięki niej jesteście w stanie się jednoczyć i chronić dzieci. To ona Wam pomoże. Położycie wtedy wszyscy ręce na jego sercu. Magia jest potężna. Musicie być bardzo ostrożni."
- Nie możemy zrobić tego teraz? - spytał Zając. Na miejsce napisu natychmiast pojawił się nowy.
"Nie. Nadejdzie moment. Musicie wszyscy odnaleźć w sobie tę siłę. To bardzo potężna magia. Może przynieść nie tylko ratunek, ale i śmierć."
Wszyscy wymienili przerażone spojrzenia. Owszem, śmierć była dla nich, jako dla istot nieśmiertelnych, czymś nierealnym. A wizja utraty jednego ze Strażników...
- Magia jest potężna... A czy Jack to przeżyje? - spytała zmartwiona Zębuszka. Przez chwilę nic się nie działo. Wszyscy już chcieli wyciągnąć najgorszy z możliwych wniosków, kiedy na ziemi pojawił się napis:
"Tak. Przeżyje."
Odetchnęli z ulgą, a Księżyc oddalił się, nie mówiąc im nic więcej.
- Zabierzmy go do pokoju, który przygotowali Yeti - powiedział w końcu North. Wszyscy skinęli głowami. Ząbek wzięła laskę mroźnego chłopca, North zabrał samego Jacka, a Piasek po prostu sunął obok nich, pokazując jakieś znaki nad głową. Jedynie Zając szedł za nimi z wyrazem przygnębienia na twarzy.
Nie potrafił mu pomóc. Kto wie, czy w ogóle będzie umiał? Zawiódł. Zawiódł na całej linii. I on zwał się Strażnikiem? Co to za Strażnik, który nie potrafi pomóc własnemu przyjacielowi?
- Musi odpocząć. A my musimy posprzątać. Narobił niezłego bałaganu - zauważył North. Pozostali skinęli potakująco głowami.
- I powinniśmy zachowywać się wobec niego tak, jak wcześniej. Ta trucizna mogła go zmienić - powiedziała Ząbek. I właśnie tego się obawiali. Wszyscy.
- Musi odpocząć. A my musimy posprzątać. Narobił niezłego bałaganu - zauważył North. Pozostali skinęli potakująco głowami.
- I powinniśmy zachowywać się wobec niego tak, jak wcześniej. Ta trucizna mogła go zmienić - powiedziała Ząbek. I właśnie tego się obawiali. Wszyscy.
Z ponutymi wyrazami twarzy wyszli z pokoju. Został w nim tylko Zając, siadając w zaciemnionym kącie. Nie mógł zawieść drugi raz. Tym razem będzie przy nim czuwać, dopóki się nie obudzi. Po prostu czuł, że musi to zrobić. Nie potrafił inaczej. Musiał się upewnić, że wszystko z nim w porządku. A potem... potem się zobaczy.
_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________
Hej :) Wybaczcie za brak muzyki w tym rozdziale. Po prostu nie wiedziałam, jaką mogłabym użyć ^^ A poza tym - te chwile grozy chyba są lepsze w całkowitej ciszy, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za dodaną opinię. Na pewno pomoże mi ona w dalszym prowadzeniu tego bloga :D