Czekanie było najgorsze. Godziny spędzone w chłodnym pokoju, niepewne spojrzenia kierowane w stronę nadal nieprzytomnego Jacka. To dłużyło się jak szalone. A co, jeżeli działo się z nim coś złego? Jeżeli on już nigdy się nie obudzi? Nie, nie mogli tak myśleć. Pod żadnym pozorem. Księżyc mówił, że będzie dobrze. Musieli mu zaufać. On jeszcze nigdy ich nie zawiódł. I z pewnością tym razem też nie będzie inaczej.
_________________________________________________________________________________
Na początku był chłód. Potem ból, który z czasem przerodził się w pieczenie. Co pamiętał? Prawie nic. Strzępki, których nie mógł zszyć w całość, bo ciągle czegoś mu brakowało. Jakiegoś drobnego, ale istotnego kawałka. Po prostu dryfował. Wokół niego była ciemność. Ciemność, której nie mógł ogarnąć. Nie wiedział, skąd się brała. Nie wiedział, jak z nią walczyć. Wcześniej przyprawiała go o ból, przytłaczała, sprawiała, że nie mógł nad sobą zapanować. Odbierała oddech, o który z paniką walczył. Potem to ustało. Całkiem nagle.Wtedy została sama ciemność i pieczenie. Gdzieś w okolicy serca. Nie rozumiał tego. Niczego nie rozumiał.
Nie miał pojęcia, jak długo tak dryfował, po prostu zawieszony w ciszy i mroku.Wtem nagle ciemność zaczęła się rozjaśniać. Gdzieś w oddali zobaczył Księżyc. Jego jasną tarczę. To on wprowadził jasność. Jak zwykle.
- To, co cię czeka, Jacku Mrozie, będzie trudne. Bardzo trudne - odezwał się w jego głowie głęboki, męski głos. Ostatni raz słyszał go ponad trzysta lat temu, kiedy Księżyc zdradził mu, jak się nazywa.
- Co masz na myśli? - spytał, z zaskoczeniem marszcząc brwi.
- Przyszłość będzie dla ciebie tajemnicą. Nie mogę ci wszystkiego powiedzieć. Uprzedzając fakty, mogę zmienić bieg przypisanych ci wydarzeń. To zbyt wielkie ryzyko. Poza tym wszystko można zmienić. Nie mógłbyś trzymać się jednej wersji. Ja również nie jestem nieomylny. Wystarczy jeden krok inny od pozostałych, żeby zakłócić harmonię.
- Czyli znowu mam do wszystkiego dochodzić sam? - spytał z goryczą Mróz.
- Nie będziesz sam, Jack. W przebyciu twojej drogi pomogą ci przyjaciele. Nie zapominaj o tym. Jeszcze przyjdzie czas, kiedy wszystko ci wyjaśnię. Prędzej, niż myślisz.
- Kiedy? - dopytywał pan zimna. Księżyc zaśmiał się.
- Niedługo. Nie teraz. Czas na mnie - powiedział. Jego blask powoli znikał.
- Czekaj! - krzyknął spanikowany Jack. - Powiesz mi chociaż, co się ze mną stało? Dlaczego tu jestem? Czy znowu umarłem?
- Nie, Jack. Nie umarłeś. To tylko chwila zawieszenia po ciężkiej walce - odparł Pierwszy Strażnik, zatrzymując się na chwilę.
- Walce? Z kim? - Jack zmarszczył brwi.
- Z tym, z którym dane jest ci walczyć.
Chwilę zajęło, zanim się zorientował, o co chodzi. Mrok. No tak. To przecież on tak nagle pojawił się w Norze.
- Kto wygrał? - spytał zdenerwowany.
- Na to pytanie musisz odpowiedzieć sobie sam.
Po tych słowach znów nastała ciemność. Sam? Jak niby miał sobie na to odpowiedzieć sam? Chciał krzyknąć na Księżyc, żeby natychmiast wrócił i wszystko mu wytłumaczył tak, jak należy, ale wiedział, że to nie ma większego sensu. Znowu trwał w tym dziwnym stanie zawieszenia i nie mógł zrobić nic, żeby się z niego wyrwać.
Po jakimś czasie, nie wiedział dokładnie, po jakim, z otaczającej go ciszy zaczęły docierać jakieś dźwięki. Były ciche głosy. Zatroskane. Rozpoznawał je. Potem jednak i one ucichły Słyszał czyjeś nerwowe kroki. Nie mógł jednak rozpoznać, kto je stawia. Później była cisza. Cisza, podczas której mógł nasłuchiwać, jak jego stosunkowo cichy oddech momentami wyrównuje się z oddechem kogoś, kto najwyraźniej siedział obok. Jakiś czas później znowu kroki i cisza. Znowu. Zaczynało go to powoli irytować, ale nie mógł nic zrobić. Kolejny bliżej nieokreślony szmat czasu później w końcu poczuł, że wraca do świata. Pierwsze, co poczuł, to sztywność w całym ciele. Jak długo mógł tak leżeć? Potem pieczenie w okolicy serca i delikatny ból głowy. No i cholernie zaschło mu w ustach. Trochę potrwało, zanim udało mu się otworzyć oczy. Jęknął cicho, zasłaniając je ręką przed jakimś blaskiem. Ta ciemność dała mu się nieźle we znaki. Zauważył znajomą sylwetkę, która natychmiast się do niego zbliżyła.
- Jack. Nareszcie. Jak się czujesz?
Od razu rozpoznał właściciela tego głosu. Charakterystyczny, australijski akcent. Uśmiechnął się delikatnie, mrużąc oczy. Dopiero po chwili był w stanie dokładnie go zobaczyć. Wyglądał na szczerze zmartwionego.
- Spokojnie, nic mi nie jest - powiedział. A raczej wychrypiał. Suchość w przełyku dała mu się we znaki.
- Trzymaj. Pomoże ci - Zając podał mu szklankę, najprawdopodobniej z wodą. Bez chwili zastanowienia wypił całą jej zawartość. Od razu lepiej! Odstawił puste naczynie na stojący obok łóżka stolik. A no właśnie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, nieco zdezorientowany. Jak oni się tu znaleźli? Kiedy tu przyszli? Ile dni mu umknęło? Co się tak właściwie stało?
- Zając? Jak my się tu dostaliśmy? - spytał zaskoczony. Australijczyk uniósł brwi.
- Nie pamiętasz?
Mroźny chłopak pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
- Ostatnie, co pamiętam, to nasza rozmowa w Norze. Potem tylko jakieś dziwne przebłyski, ale nie rozumiem z nich zbyt wiele. Co się stało?
Strażnik Nadziei z niewiadomych powodów opuścił uszy. Ostatni raz robił to wtedy, kiedy Jack niechcący zniszczył Wielkanoc. Na jego twarzy pojawił się... ból? Nie, nie możliwe.
- Lepiej będzie, jeżeli zawołam pozostałych. Oni ci powiedzą - mruknął dość cicho. Chłopak zmarszczył brwi.
- A ty nie możesz?
Zając posłał mu tylko jakieś takie dziwne spojrzenie i zniknął za drzwiami pokoju ze słowami "zaraz wracam". Jack jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą zniknął jego przyjaciel. Co go tak ugryzło? Powoli, pomimo protestu wszystkich kości w swoim ciele (od kiedy to duchy mają ich aż tyle?!), podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał się po pokoju. Baza Northa. Zdradzał to czerwony kolor tapety na ścianie. No i kilka świątecznych ozdób, które wisiały w całym jego domu przez cały rok. Uśmiechnął się pod nosem. Tylko Święty lubował się w takich rzeczach.
Po chwili do środka weszli pozostali Strażnicy. Wszyscy byli tacy... przybici i zmieszani. Co się, do cholery, stało?!
Ząbek, Piasek i North stanęli obok jego łóżka. Tylko Zając zajął miejsce przy oknie. Nawet nie patrzył na przyjaciół. Zupełnie, jakby coś go gryzło. Coś, z czym nie potrafił sobie poradzić. Dziwne. On jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.
- Jak się czujesz? - spytała troskliwie Ząbek. Jack zmierzył ją nieco podejrzliwym spojrzeniem. Coś ukrywali.
- Dobrze - odparł krótko. - Powiecie mi w końcu, co się stało?
Strażnicy spojrzeli po sobie z wyraźnym zmartwieniem i zakłopotaniem, pomieszanym z niepewnością.
- Co pamiętasz, Jack? - spytał North. Chłopak westchnął.
- No właśnie nic! Ostatnie to rozmowa z Zającem w Norze. Potem była ciemność. Same przebłyski. Nie mam pojęcia, w jaki sposób się tu znalazłem, ani dlaczego teraz prowadzimy tę durną rozmowę - powiedział zirytowanym tonem. North zerknął z ukosa na Zająca, który nadal stał przy oknie jak skamieniały i udawał, że wpatruje się w widoki. Miał nadzieję, że to uszaty opowie wszystko mroźnemu chłopcu. W końcu to on był głównym, wręcz bezpośrednim świadkiem. Widział jednak, że z niewiadomych powodów ta cała sprawa go... tak jakby przerosła. Zaczął się zadręczać. Okey, wiedział, że on i Jack się polubili, ale nigdy nie sądził, że mogli wypracować sobie aż tak bliską relację. Westchnął ciężko. Ktoś musiał to powiedzieć.
- Zaatakował was Mrok. Wywiązała się walka, podczas której trafił cię swoją czarną strzałą w serce. Zając przyniósł cię tutaj ledwo żywego. Strzała zaczęła się wchłaniać, byliśmy bezradni. Kompletnie nad sobą nie panowałeś. Dopiero Piaskowi udało się jakoś usunąć to dziadostwo, ale... - uciął, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Jackowi szybciej zabiło serce.
- Ale co? - ponaglił przyjaciela niecierpliwie.
- Ale została w tobie trucizna, której nie możemy usunąć - dokończył. Oczy Mroza rozszerzyły się w przerażeniu.
- C...Co? - wyjąkał. - Co to znaczy?
- Spokojnie. Na razie nie zagraża to bezpośrednio twojemu życiu - uspokoiła go Ząbek. Jack opadł na poduszki, ignorując ból w zesztywniałym ciele.
- Na razie. Ale co będzie później? - spytał, wpatrując się tępo w sufit. Czy to właśnie to miał na myśli Księżyc podczas ich rozmowy?Tą ciężką przyszłość? Ta trucizna została wynaleziona przez Mroka, na pewno nie będzie sobie po prostu tak bezczynnie zalegać w jego ciele. Skąd mogą wiedzieć, czy nie będzie go wykańczać powoli? Czy przez to coś Mrok nie przejmie nad nim kontroli i nie zacznie zagrażać im wszystkim?
- Spokojnie, Jack. Jesteśmy z tobą - powiedziała szybko Ząbek, a pozostali żywo jej przytaknęli. Nawet Zając wreszcie się poruszył.
- Właśnie. Nie jesteś sam. Nie pozwolimy, żeby Mrok zaszkodził ci tym czymś w jakikolwiek sposób - potwierdził North.
- A co, jeżeli tym czymś będzie chciał zagrozić wam?
Wszyscy zamilkli, zaskoczeni pytaniem Mroza. Chłopak w takiej chwili martwił się o NICH? O to, czy im nic nie będzie? Przecież to on oberwał trującą strzałą, to jego Mrok obrał za pierwszy cel. A on pyta, co będzie z NIMI?!
- O nas nie musisz się martwić, Jack. Damy sobie radę - odezwał się Zając. Jack skierował na niego przygnębione spojrzenie niebieskich oczu. - Martw się o siebie. My zrobimy, co w naszej mocy, żeby jakoś ci z tym pomóc, ale ostateczna walka będzie należeć do ciebie.
Po tych słowach rzucił mu spojrzenie, które wydawało się mówić "przepraszam" i wyszedł, odprowadzony zaskoczonymi spojrzeniami pozostałych Strażników.
To była jego wina. Okey, wiedział, że Mróz wbrew pozorom był twardy i na pewno da sobie radę, ale gdyby tylko on bardziej uważał, do całej sytuacji by nie doszło. No i miał to cholerne uczucie deja vu. Ta sytuacja była tak podobna... a on był tak podobnie bezradny. Nie mógł pozwolić, żeby kolejna osoba ucierpiała przez jego nieodpowiedzialność. Mimo wszystko lubił Jacka. Bardzo mu przypominał... Jego. Tego uroczego malca, którego nie był w stanie obronić. Tego, który zginął, bo Zając nie potrafił odpowiadać za swoje czyny.
To musiało się zmienić.
poniedziałek, 11 stycznia 2016
czwartek, 7 stycznia 2016
ZMIANA W DODAWANIU POSTÓW!
UWAGA! Ze względu na nadmiar pracy kolejne rozdziały nie będą się pojawiać co tydzień, tylko co dwa tygodnie w poniedziałki.
Mam nadzieję, że zrozumiecie i będziecie czekać.
Pozdrawiam
Kasia ;D
Mam nadzieję, że zrozumiecie i będziecie czekać.
Pozdrawiam
Kasia ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)